Nasser Al-Attiyah pierwszym liderem Dakaru
Jubileuszowa, 40. edycja Rajdu Dakar rozpoczęła się oficjalną prezentacją wszystkich uczestników na rampie startowej ustawionej na Avenida San Borja Norte w Limie – stolicy Peru.
Następnie zawodnicy mieli do pokonania 242 km dojazdówki do położonego na południu miasta Pisco, w okolicy którego wytyczono odcinek specjalny po wydmach. Otwierający OS o długości zaledwie 31 km mógł wydawać się banalny, ale wzbudzał duże emocje, szczególnie wśród załóg samochodowych. Wyniki z tej próby miały ustalić kolejność startu na niedzielny, o wiele trudniejszy etap. Żadna z załóg nie była chętna do wytyczania trasy i ułatwiania zadania rywalom, więc trudno ocenić czy wszyscy jechali na 100 proc. możliwości, szczególnie faworyci z zespołu Peugeota.
Na pierwszym odcinku zawodnicy Orlen Team jechali bardzo rozważnie. Kluczowe było zapoznanie z terenem i unikanie niepotrzebnych błędów już na samym początku rywalizacji. Kuba Przygoński z pilotem Tomem Colsoulem uzyskali 9. czas wśród załóg samochodowych, a debiutujący w najtrudniejszej próbie terenowej na świecie motocyklista Maciej Giemza dojechał na 71. miejscu.
Pierwsi na piaskowej próbie pojawili się quadowcy i motocykliści. Wśród dwukołowców najszybszy był obrońca tytułu z zeszłego roku – Brytyjczyk Sam Sunderland (KTM), który wyprzedził Francuza Adriena Van Beverena (Yamaha) oraz Chilijczyka Pablo Quintanillę (Husqvarna).
- Wydmy nie okazały się aż tak trudne, jak wszyscy zapowiadali. Dłuższą chwilę szukałem jednego waypointa, ale w skali całego rajdu nie ma to większego znaczenia. Jestem na mecie cały i zdrowy. Czas na odpoczynek przed drugim etapem. – powiedział Giemza po otwierającej próbie.
W najbardziej prestiżowej kategorii samochodów bezkonkurencyjny okazał się triumfator tegorocznego Pucharu Świata w rajdach cross country, czyli król wydm Katarczyk Nasser Al-Attiyah (Toyota). Kolejne czasy uzyskali Holender Bernhard Ten Brinke (Toyota) i Peruwiańczyk Nicolas Fuchs (Borgward), obaj również znani polskim kibicom z rywalizacji na Baja Poland. Startujący samochodem Mini John Cooper Works Rally Kuba Przygoński i Tom Colsoul utrzymując dobre tempo popełnili tylko jeden błąd nawigacyjny. Według nieoficjalnych wyników polska załoga uzyskała dziewiąty czas, który daje bardzo korzystną pozycję startową przed drugim etapem.
-Jesteśmy po krótkim prologu, który tak naprawdę był dopiero rozgrzewką. Wszędzie mnóstwo kibiców, również tych z Polski. Popełniliśmy jeden mały błąd nawigacyjny i musieliśmy zawrócić do waypointa. Poza tym dobre tempo i dobra jazda. Dziewiąte miejsce z dzisiaj to bardzo dobra lokata przed kolejnym etapem, bo będziemy mieli wyraźnie wytyczony ślad przez zawodników przed nami. Jutro już prawdziwy i długi odcinek. Musimy się mocno skoncentrować na nawigacji i utrzymać dobre tempo na wydmach. – mówi Kuba Przygoński.
Kolejnym etapem jest prawie 300-kilometrowa pętla wokół Pisco. Tylko 12 km dojazdówki i aż 267 km odcinka specjalnego, z którego 65 proc. będą stanowiły wydmy wymagające precyzyjnej nawigacji. Dodatkowej trudności dostarczą kaniony, przez które prowadzi pierwsze 40 km odcinka.
Zobacz podobne artykuły:
Startuje sezon rajdowych MP
Wiadomości / Moto sport
2024.04.26
Podwójne zwycięstwo Toyoty w Rajdzie Chorwacji
Wiadomości / Moto sport
2024.04.22
Druga runda WEC 2024
Wiadomości / Moto sport
2024.04.20
Majówka 2024 – raport drogowy
Bezpieczeństwo
2024.04.26
Nissan Qashqai E-Power Tekna + – Nadzieja przyszłości?
Testy / Testy
2024.04.26
Wypadek na rajdzie ulicznym
Finanse / Ubezpieczenia
2024.04.25